„Ktoś tutaj był i był, a potem nagle zniknął i uporczywie go nie ma”
/Wisława Szymborska/.
Na odejście bliskich nie można się przygotować. Śmierć zawsze jest
nie na miejscu i zawsze nie w porę - za szybko,
za rano, za nagle. Dopada po pracy, przed kąpielą, po obiedzie.
Przychodzi w czwartek, a przecież mogłaby w sobotę. Nie pyta, nie
uprzedza, nie dyskutuje…
Nigdy nie ma dobrego momentu na pożegnanie bliskich, ale zawsze jest
dobry czas, żeby otulić ich modlitwą. Bo na końcu liczy się
człowiek…
Tak trudno żegnać na zawsze kogoś, kto jeszcze mógł być z nami.
Tulmy mocno w myślach już nieobecnych: rodziców, dziadków, sąsiadów,
kolegów z klasy, znajomych z widzenia, kapłanów - naszych duchowych
przewodników…
Razu jednego stojąc pośród grobów, patrzyłam na niemłodą już kobietę
przy grobie niedawno zmarłego męża. Gdzieś kiedyś widziałam tę
kobietę. Nie mogła rozstać się z grobem. Odchodziła kilka razy,
kilka razy wracała. Widziałam, jak jej wargi poruszają się w
bezgłośnym pacierzu. Pochyliła się, poprawiając kwiaty i znicze,
które pod dotknięciem jej pacierza
i jej dłoni stawały się modlitwą. Zazdrościłam jej, że tak kochała.
Wreszcie wyprostowała się, szybkim ruchem odwróciła,
i poszła ku bramie cmentarza. Jej modlitwa została dłużej niż ona
sama mogła pozostać…
Zasypujemy groby naszych bliskich zmarłych kwiatami. Zmarłym
ofiarujmy przede wszystkim modlitwę. Modlitwa zostanie dłużej.
Kwiaty ofiarujmy ludziom żywym. Mężu, ile razy w życiu dałeś kwiaty
swojej żonie? Dzisiaj nie roztrząsaj, że można było częściej, że
szkoda… Przy jej grobie ofiaruj modlitwę. Teraz to wszystko, co
możesz jej/jemu ofiarować...
Nie odkładajmy spotkań z bliskimi… Bo za daleko, bo za późno, bo za
często… Nie szczędźmy ciepłych słów przyjaciołom, braciom, ciociom.
Nie zapominajmy mówić: „dziękuję”, „przepraszam”, „kocham”. Nie
bójmy się tulić, całować, uśmiechać… Koronawirus niech nie pokona
naszej miłości. Nie kryjmy czułości, tęsknoty, troski. Nie wstydźmy
się uczuć
i bliskich relacji. Bądźmy dla siebie lepsi i celebrujmy wspólnie
spędzane chwile. Żyjmy tak, żeby było kogo wspominać.
Nie plotkujmy, nie zniesławiajmy - kiedyś przyjdzie nam za to
zapłacić. Pamiętajmy: „Słowo leczy i zabija” (znam to
z autopsji). A i tak na końcu liczy się człowiek.
Święty Jan Paweł II mówił, że „modlitwa za zmarłych jest ważną
powinnością, bowiem nawet jeśli odeszli w łasce
i w przyjaźni z Bogiem, być może potrzebują jeszcze ostatniego
oczyszczenia, by dostąpić radości nieba”.
Nie wiem, co napiszą kiedyś na moim grobie. Wolałbym, żeby to była
prośba o modlitwę. Dlaczego? Ze swej wiary
w wieczne trwanie życia nie muszę się tłumaczyć. To przecież
oczywiste. Jestem chrześcijanką - człowiekiem miłującym Chrystusa.
Tego samego, którego ludzie chcieli się pozbyć z wielu powodów. To
im się nie udało, bo On wrócił. Ale wrócił inaczej, niż mogli się
tego spodziewać. ZMARTWYCHWSTAŁ!
I my zmartwychwstaniemy, bo na końcu liczy się człowiek.
Jadwiga Kulik